Odprawa na kolejnym lotnisku zaczynała się o 18:50, a samolot do Ankary miał wystartować o 19:15. A tu jeszcze autobus, który miał nas dowieźć do budynku lotniska. Miałyśmy nadzieję, że odjedzie zaraz po naszym wejściu, ale niestety starszy pan o kulach (pozdrawiamy), który wysiadł z samolotu jako jeden z ostatnich, nie pozwolił nam na to. OK. No więc biegiem ruszyłyśmy do punktu sprawdzania paszportów a tam jakieś miliony Azjatów czekających przed nami. Stałyśmy cierpliwie do momentu, kiedy z głośników wydobył się głos jakiegoś miłego niemieckiego pana, który oznajmiał wszem i wobec, że Ms. Czerwińska and Ms. Konieczna proszone są o pilne stawienie się przy bramce nr H27. Nie mogłyśmy dłużej czekać, bo zostały nam 3 min do odlotu, więc wystartowałyśmy do azjatyckiej rodziny z pytaniem „Do you speak english?”, usłyszałyśmy „YES”, po czym nie zrozumieli ani słowa, jak również nie chcieli nas przepuścić. Pan Paszportowy patrzył na nas jak na dwie kryminalistki i w żadnym wypadku nie sprawiał wrażenia kogoś, kto chce nam podbić dokumenty. Ogarnął nas wzrokiem tak dokładnie, że pewnie 5 lipca, kiedy będziemy wracać, bez żadnego problemu nas pozna. Dobrze mieć wtyki na lotnisku :P i idąc tą drogą pragniemy zaznaczyć, iż z 1,5h przesiadki w Monachium zrobiło nam się 20 sekund, gdyż kontroler oznajmił nam, że gdybyśmy przyszły 20 sek później samolot by odleciał. Od dziś uwielbiamy nr 20 :D więc zadzwonił... gdzieś, otworzył nam szklane drzwi jakimś magicznym kluczem, na zewnątrz czekał na nas specjalnie podstawiony autobus, który dowiózł nas w miejsce, gdzie stało 5 umundurowanych Turków uśmiechniętych od ucha do ucha. A, był i nasz samolot :D Droga do Ankary minęła bardzo szybko. Z racji tej, że inteligencja Gosi nie zna granic i napisała naszemu mentorowi - który nosi imię Semih - że skoro wylatujemy o 16:50 naszego czasu to 23:05 jest również naszego czasu, „więc bądź po północy”. Na szczęście Semih okazał się być naprawdę bystrym i ogarniętym facetem i sobie to zgooglował :D dzięki temu po kontroli paszportów i odebraniu bagażu, za głównymi drzwiami spotkałyśmy przemiłego i przesympatycznego człowieka trzymającego żółtą kartkę z napisem '„Agnieszka” and „Gosia” Welcome to Ankara' :D
The best mentor ever! |
latanie jest super ;) zazdroszczę Erasmusa w Turcji :) pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń